Jim Sanborn nie mógł uwierz w to. Zabrakło mu kilku tygodni do wystawienia na aukcji odpowiedzi na Kryptos, rzeźbę, którą wykonał dla CIA, która przez 35 lat sprzeciwiała się rozstrzygnięciu. Jak zawsze, niedoszli zwolennicy rozwiązywania problemów nadal płacili mu opłatę w wysokości 50 dolarów za zgadywanie pozostałej nierozwiązanej części zaszyfrowanej wiadomości składającej się z 1800 znaków, znanej jako K4 – bez wyjątku błędnej. Następnie, 3 września, otworzył e-mail od ostatniego wnioskodawcy, Jaretta Kobeka, który zaczynał się: „Wydaje mi się, że tekst K4 jest następujący…”. Widział już takie słowa tysiące razy. Ale tym razem tekst był poprawny.
„Byłem w szoku” – mówi Sanborn. „Naprawdę poważny szok”. Czas był straszny. Sanborn, który w tym roku kończy 80 lat, uznał aukcję za szansę na kontynuację pracy nad weryfikacją potencjalnych rozwiązań przy jednoczesnym zachowaniu tajemnicy Kryptosu. Oczekiwał także wynagrodzenia za swoją pracę. To, co nastąpiło potem, było jeszcze bardziej szokujące. Szybko skontaktował się przez telefon z Kobkiem i jego przyjacielem Richardem Byrne, który przeraził go mówiąc, że nie znaleźli rozwiązania poprzez złamanie kodu. Zamiast tego Kobek dowiedział się z ogłoszenia o aukcji, że niektóre materiały Kryptos są przechowywane w Smithsonian’s Archives of American Art w Waszyngtonie. Kobeka, kalifornijskiego pisarza (jedna z jego książek pt Nienawidzę Internetu), namówił swojego przyjaciela, dramatopisarza i dziennikarza Byrne’a, aby sfotografował niektóre z gospodarstw. Ku przerażeniu Kobeka oba obrazy zawierały 97-znakowy fragment ze słowami, które Sanborn wcześniej porzucił jako wskazówki. Wpatrywał się w cały niezaszyfrowany tekst, którego od dziesięcioleci szukali łamacze szyfrów z CIA i NSA wraz z niezliczoną liczbą naukowców i hobbystów.
Tajemnica Kryptosu wymknęła się artyście w najbardziej upokarzający sposób, jaki można sobie wyobrazić – Sanborn przez pomyłkę przekazał ją muzeum w czytelnej formie. Przez 35 lat zwykły tekst Kryptos był szczytem, którego nikt nie osiągnął. Niektórym nagle się to udało – nie wspinając się na szczyt, ale autostopem na szczyt. Wspaniała wizja Sanborna dotycząca dzieła sztuki, które rzuca światło na samą ideę tajemnicy, była zagrożona – podobnie jak aukcja. Teraz musiał wymyślić, co z tym zrobić.
Wpisz: Media
Pierwsza rozmowa telefoniczna była przyjacielska. Kobek i Byrne upierali się, że nie chcą zepsuć aukcji. Po rozłączeniu się Sanborn zadzwonił do domu aukcyjnego. Potem sprawy potoczyły się na boki. Jak powiedział mi Sanborn: „Powiedzieli: «Posłuchaj, zobacz, czy chłopaki podpiszą umowę NDA i wezmą udział w części wpływów». A ja powiedziałem: „O Boże, stary, nic mi o tym nie wiadomo”. Ale ja to zaproponowałem”.
Kobek i Byrne nie byli zadowoleni z umowy i odmówili jej podpisania. (Wiceprezes wykonawczy RR Auction Bobby Livingston nie skomentował tej kwestii prawnej, ale powiedział o NDA: „To coś, co pocieszyłoby naszych klientów”). Sanborn powiedział im, że jego zamiarem jest nakłonienie Smithsonian do zamrożenia archiwów – co też nastąpiło. Zakładał, że Kobek i Byrne będą milczeć. „Jeśli tego nie opublikujecie, będziecie dla mnie bohaterami” – powiedział im Sanborn.
„Myślałem, że wszystko jest w porządku” – mówi. „A potem nagle (dziennikarz) John Schwartz dzwoni do mnie i mówi, że ci goście chcą opublikować to w The New York Times”. Kobek wyjaśnia mi, że skontaktowali się ze Schwartzem częściowo po to, aby złagodzić presję prawną. „Prawnicy domu aukcyjnego wysyłali nam groźby za groźbami, w których grozili pozwaniem nas z różnych powodów” – mówi. (Kiedy pytam Livingstona, czy jego prawnicy skontaktowali się z Kobekiem, odpowiada: „Są prawnicy rozmawiający ze sobą”, dodając, że mogą pojawić się obawy dotyczące praw autorskich, jeśli Kobek i Byrne opublikują tekst otwarty). 16 października Schwartz opublikował swój raport, informując świat, że tekst otwarty został opublikowany.
Sanborn powiedział mi, że Kobek udostępnił Schwartzowi otwartą wiadomość przez telefon. Zapytany o to Kobek odpowiada: „Nie mogę o tym rozmawiać… Grozi mi poważne niebezpieczeństwo prawne”. mówi Schwartz. „Kiedy moi redaktorzy zdecydowali, że nie zostanie to ujawnione w artykule, usunąłem tekst z akt wywiadu. Nie wiem”. (Więc nie przeszkadzaj mu.)



